Złoto: dlaczego cena rośnie i będzie rosła…?

Złoto: dlaczego cena rośnie i będzie rosła... ?

Milion złotych w złocie czy w pikselach? Dlaczego “drukowanie” pieniędzy może zająć sekundę, a wydobycie złota… całe pokolenie?

Wyobraź sobie, że masz do dyspozycji milion złotych. Co możesz z nim zrobić? Odpowiedź wydaje się prosta: zbudować solidny dom, kupić luksusowy samochód, zamienić na złoto, albo (jeśli masz słabość do banknotów pod poduszką) – po prostu cieszyć się ich widokiem. Ale czy wiesz, ile REALNEJ pracy potrzeba, by stworzyć majątek wart milion złotych w materialnej postaci? I ile trwa wykreowanie tej samej kwoty… poprzez jedno kliknięcie w komputer?

Złoto: pot, łzy i tony kamieni.

Zacznijmy od kruszcu. Mitologiczne, legendarne, wieczne… złoto. Ale zanim Twoje oczy zaświecą się na widok rzędu sztabek w skarbcu, poznaj kulisy ich narodzin.

Wydobycie złota to maraton, a nie sprint. Najpierw dziesiątki geologów przeczesują mapy, szukając obietnicy kruszcu. Gdy znajdą obiecujące złoża, konwój ciężkiego sprzętu – koparki, kruszarki, ciężarówki – zdobywa niewielką część góry albo penetruje podziemia głębokimi tunelami. Setki ludzi spędzają tygodnie, miesiące, lata – pracując w upale i pyle, by wydobyć tony skał. Z każdej tony urobku uzyskuje się często mniej niż gram złota!

Potem kolejne tygodnie – przeróbka chemiczna, oczyszczanie, przetapianie, odlewanie. Dopiero z tego wszystkiego powstają eleganckie, połyskujące sztabki warte milion złotych. Każda reprezentuje tysiące godzin ludzkiej pracy, setki tysięcy złotych nakładów i niemały ślad węglowy.

A może dom?

Milion złotych w cegłach, betonie, stali, drewnie i… krwi, pocie oraz nerwach kilkunastu wykonawców. Trzeba ekip murarzy, dekarzy, elektryków, hydraulików, architektów, kierowników budowy i kilku bohaterów od papierologii budowlanej. Każdy centymetr powstaje w wyniku czyjejś ciężkiej pracy, wiedzy i cierpliwości – a czasami też wojen podjazdowych z pogodą i urzędem.

Milion w sekundę? Proszę bardzo!

Przenieśmy się tam, gdzie magia dzieje się szybciej niż barman nalewa espresso: do gmachu Ministerstwa Finansów. Tu, w klimatyzowanym biurze, urzędnik w starannie wyprasowanej koszuli klika osiem razy w klawiaturę: 1 0 0 0 0 0 0… Enter. Gotowe!

Na ekranie pojawia się nowy milion złotych, wirtualny, perfekcyjnie gładki, bez grama potu czy kilometra przewodu miedzianego. Ot, cyferki, które w kilka sekund mogą stać się częścią giełd, budżetów i… inflacji. Magia cyfrowych pieniędzy: żadnych łopat, żadnych pieców hutniczych, żadnych zgniłych butów po 12-godzinnych zmianach.

Inwestowanie w fizyczne złoto
jest proste

Co jest prawdziwe, a co wirtualne? Czy złoto naprawdę ma sens?

Zastanów się na chwilę: co ma większą wartość – coś, co powstaje z trudem, wymaga rzeczywistych zasobów i pracy pokoleń, czy może liczba, którą można powielać jak kopie w ksero?

Jeśli wydobycie sztabki o wartości miliona złotych wymaga setek ludzi, lat wysiłku i ruchu planet, a emisja pieniędzy przez instytucję centralną trwa sekundę i sprowadza się do… ENTER – czy te dobra mają tę samą wagę?

Złoto, choć wydaje się być reliktem przeszłości, przez wieki zachowuje siłę nabywczą. To kruszec, nie wirtualny zapis; nie daje się wydrukować ani wykreować jednym kliknięciem, dzięki czemu stanowi oazę w świecie “pustego pieniądza”.

Gdy świat zmaga się z inflacją od serwerów pełnych cyfrowych pieniędzy, jedno jest pewne: złota nie da się podrobić algorytmem. Każda uncja to realna, “namacalna” wartość wypracowana w realnej gospodarce.

Podsumowanie – rzeczywistość kontra symulacja

Można budować bogactwo, inwestując w to, co wymaga pracy i rzetelnej wartości. Można też zaufać, że liczby na ekranie zawsze będą miały odzwierciedlenie w życiu – aż do momentu, kiedy cyferki stracą swój urok przy kasie w sklepie.

Zanim kolejny raz usłyszysz o emisji nowych miliardów przez rząd, spójrz chłodno: czy nie lepiej mieć coś, czego NIE da się skopiować przy kawie w ministerialnym biurze?

 

P.S.
Dlaczego cena złota rośnie i będzie rosła nadal?

Dodajmy do tego jeszcze jedną prawdę, która boli miłośników pustych cyferek: właśnie dlatego cena złota od dekad nieustannie pnie się w górę.

Każde kolejne kliknięcie w ministerialną klawiaturę dodaje nowych pieniędzy do obiegu, ale od tej akcji nie przybywa ani grama złota. Skoro podaż banknotów rośnie szybciej niż ilość wydobytego złota, nietrudno zgadnąć, które dobro w dłuższej perspektywie zachowa wartość.

Dopóki rządy nie przestaną maglowania klawiszy z napisem „drukuj”, złoto będzie nadal bezczelnie drożało – pozostając ostoją dla tych, którzy nie chcą patrzeć na ulotność wirtualnych miliardów w czasach burzy ekonomicznej.

Doceniamy Twoje towarzystwo zapraszamy do Suba i Lajka

złote tipy za jeden email - NEWSLETTER